Zakładam, że założyłeś profil młodocianego, który jest absolutnie świadomy popełnianego przez niego czynu?
Czemu ludzie przekraczają prędkość kierując samochodem? Bo nie uważają tego za wielką zbrodnię. Nawet jak dostanę mandat, za niewielkie przekroczenie prędkości, to nie będę się czuł winny, bo np. uważam, że na dwu pasmowej drodze szybkiego ruchu powinienem móc jechać 120km/h.
Jesteś kierowcą, czy gdy dostałeś po łapach mandatem, to na długo zmieniło to Twoje podejście do prędkości? To nie jest krótka perspektywa, to jest przekonanie o:
-słuszności swoich racji
-braku wiary, że taki "pech" się powtórzy
Zauważam w Twoim stwierdzeniu rutynę, jakby "no normalnie pada wyrok, a ludzie mają to i tak w nosie".
Bo trudno traktować poważnie równe wyroki dla dwóch zbrodniarzy - jeden dla złodzieja, co kogoś obrobił z zapracowanego dobytku, a drugi dla "ćpuna", przy którym znaleziono gram marihuany.

gdyby tak na prawdę starsza młodzież rozumiała zagrożenie to nie pozwoliłaby na rozprowadzanie takich towarów wśród młodszych kolegów i koleżanek
Czy mi się wydaje, czy Ty na prawdę oskarżasz młodzież o pomaganie młodszym rocznikom? Waćpan, to nie jest carskie gimnazjum, dziś jeżeli młodzież zauważa młodszych kolegów, to jest dobrze.
System edukacyjny raczej nie uczy wielkiej empatii wobec innych uczniów spoza klasy, więc jedyna mądrość jaką spotka młodszych, to od starszego rodzeństwa, czy znajomych poznanych poza szkołą.
Zresztą, w jaki sposób miałby taki starszy uczeń handlowi zaszkodzić, jak czasem mu się samemu zdarzy kupić torebkę ziela? Bo nieużywający mogą mieć podejrzenia, lecz nie kontakty z dealerem. Tak to jest zrealizowane zresztą, że jak jeden handlarz wpadnie, to zastępuje go kolejny.
Wyobraź sobie sytuację naćpanych uczniów w szkole, w zakładzie pracy albo na drodze - prowadzącego samochód.
Wcale mi sobie nie jest tak trudno wyobrazić pijanych uczniów, pijanych pracowników i pijanych kierowców. Wszystkich takich widziałem. Jest to raczej karalne - uczeń ze szkoły wyleci, pracownik (zwykle) z roboty, kierowca traci prawo jazdy.
Co do narkotyków jest TAK SAMO - podejrzany o naćpanie uczeń trafia na badanie, które może zaowocować wyleceniem ze szkoły. Niektórzy pracodawcy zainwestowali w zestawy badające podejrzanych pracowników. Kierowca naćpany jest traktowany jak pijany.
Tylko, że takie sytuacje są raczej rzadkie, człowiek myślący, a który chce się "pobawić" raczej nie będzie tego robił tuż przed obowiązkami. A jeżeli tak, to nie jest to wielka strata dla świata, gdy zostanie ukarany.
Sklepy są kontrolowane przez odpowiednie organy państwa. Wystarczy donos i sklep zamknięty, a sprzedawca ukarany.
Co doprowadziłoby do tego, że w większej większości wypadków legalny handel byłby dość dobrze kontrolowany. Mało kto sobie może pozwolić na utratę licencji. W czym problem?
a) Silniejszy towar za taką samą cenę
Czy my dalej mówimy o tym samym - o narkotykach otrzymywanych z konopi indyjskich?
Poza niektórymi szczepami (które mają naprawdę "morderczy" potencjał), konopie uprawiane pod handel mają podobną moc. Towar sprzedawany w sklepach byłby zapewne hodowany prawidłowo, niezanieczyszczany, przez co dający odpowiedni dla tetrahydrokanabinolu efekt.

b) Towar różnego rodzaju, w tym tańszy i z lepszych "źródeł"
Jasne, że gdyby towar w sklepie był tak samo drogi, czy droższy niż u dealera, to byłby mniej pożądany. Ale założenie jest takie, że legalna plantacja produkowałaby towar za znacznie mniejszą cenę niż nielegalny. Hodowla konopi nie różni się znów tak bardzo od plantacji tytoniu, a jakoś nie potrafię sobie wyobrazić paczki szlugów za 400 złotych. Gram marihuany z tego co wiem, to wydatek rzędu 20-30zł, a jeden gram waży tytoń w jednym papierosie.
Nawet przy solidnej akcyzie, narzut karteli jest znacznie większy.
c) Dealer ma asortyment, a sklep go mieć nie będzie (nadal mówię o szerszym asortymencie niż tylko liście)
Z dealerem się umawiasz na konkretny towar, zwykle telefonicznie. A więc jak go spotkasz, to odbierasz i płacisz za to co zamawiałeś, nie może Cię najść ochota na coś innego. To nie jest kiosk.
Chcesz trawkę - bardziej Ci się opłaca legalna. Wtedy nie musisz nawet znać numeru do dealera i jak przyjdzie Ci po pijaku głupi pomysł kupienia "czegoś mocniejszego", to wytrzeźwiejesz zanim go zrealizujesz.
d) Bo kupowanie u dealera to mieć kumpli, znajomych, plecy
Skąd ten pomysł? Nie potrzebujesz kumpla by kupić trawę, ba, może się zdarzyć, że handlarz czmychnie jak zobaczy, że nie jesteś sam.
Znajomych, o których piszesz masz przez "spożywanie" - czy to trawki, czy to alkoholu. Nie powstają oni magicznie od tego, że masz numer do "ziomka z stuffem".
e) Kupowanie u dealera to szpan, będzie można kryć się przed policją
A wybijanie szyb w oknach to szpan, bo nie boisz się złapania przez policję.
A rysowanie gwoździem aut to szpan, bo jesteś szybki z zręczny.
A strzelanie z wiatrówki do ptaków to szpan, bo dobrze celujesz.
A wypicie pół litra wódki na raz to szpan, bo jesteś "twardzielem".
Co to za argument Piotrze, chyba sam w niego nie wierzysz...
Jeżeli ktoś tak myśli, to najpewniej nędznie skończy tak, czy inaczej.
Bardziej abstrakcyjnego myślenia nie spotkałem w Twoich wypowiedziach do tej pory, vide - moja odpowiedź powyżej.
Ja również odpowiedziałem na Twoje abstrakcyjne pomysły powyżej. Jeżeli "trawka" u pani Jadzi w monopolowym będzie tańsza niż u dealera (a powinna, chyba, że rząd postanowi pomysł całkiem zadusić), to po jakiego diabła ktoś miałby szukać dealera?
To jakbyś chciał kupić wódkę, a zaczął szukać bimbrowni.
Paskudztwa w towarze są niczym do ceny. Na co zwraca młody człowiek? Na cenę, weźmie co tańsze, bo weźmie tego więcej.
Więcej zabiorę na imprezę, więcej zabiorę to też będzie na dłużej. Więcej dla młodego człowieka to znaczy lepiej.
Stąd kontrola towaru w sklepie, stąd niższa cena w sklepie. Powiedz mi, czemu w sklepie miałoby być drożej?...