Dla mnie, jako praktykującej katoliczki, problemem jest postawa polskiego Kościoła Katolickiego wobec niewygodnych faktów - czyt. zamiatanie ich pod dywan. Widoczne to jest szczególnie podczas ujawnania przypadków nagannego zachowania duchownych KK. Zazwyczaj odmawiane są wszelkie komentarze, rzadko wyjaśnia się takie sprawy, wobec duchownego nie wyciąga się właściwie żadnych konsekwencji i czeka się, aż sprawa przycichnie. To jest dość paradoksalne, ponieważ hierarchowie chcą uciszyć sprawę (jak zgaduję) w trosce o dobry wizerunek, a fakty są takie, że przez tego typu działania notowania Kościoła wśród społeczeństwa idą w dół. W świadomości sporej części ludzi utrwala się obraz zakłamanych księży-obłudników. Jest to oczywiście teza krzywdząca, ponieważ w polskiej strukturze kościelnej jest wielu księży, którzy dobrze wypełniają swoje powinności i nie mają nic wspólnego z takimi praktykami. Sama wielokrotnie w różnych dyskusjach broniłam Kościoła, bo mimo, że są działania, których nie akceptuję, widzę w nim także tę drugą, dobrą stronę i uważam, że przypisywanie Kościołowi wszystkiego, co złe oraz wrzucanie wszystkich duchownych do jednego worka jest bardzo niesprawiedliwe.
Drugim problemem części chrześcijan w Polsce jest obsesyjny lęk przed poznaniem prawdy historycznej, którą próbuje zastąpić się indoktrynacją. Idealnym przykładem jest ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Jest to jak na razie jedyny ksiądz, który odważył się głośno i publicznie ujawnić smutne oblicze części Kościoła w czasach PRL. Zamiast wdzięczności, że ktoś wreszcie zdecydował się pokazać prawdę (a wiadomo, że takie "wychylenie się" w strukturach o zhierarchizowanych wymaga sporej odwagi) i uporządkować historię polskiego Kościoła, pojawiły się oskarżenia o zbędne awanturnictwo. Ja popieram działania dążące do wyjaśnienia historii i postaw księży w czasie PRL. Chciałabym, aby Kościół, którego jestem częścią, stał się kiedyś Kościołem prawdy, Kościołem, który nie boi się trudnej historii i przyznania do własnych błędów. Poza tym, wielką niesprawiedliwością jest brak weryfikacji, którego efektem jest stawianie duchownych współpracujących z władzami PRL w jednym rzędzie z ks. Jerzym Popiełuszką czy kard. Stefanem Wyszyńskim.